świat piwa

Beer Geek Madness#2

Gdyby film na kanale Małe Piwo TV miał oddać najpełniej drugą edycję Beer Geek Madness musiałbym mieć coś z produkcji Lynch’a. Klimaty pełne mroku i szaleństwa. Jak bardzo bym się starał, nie dorównam mistrzowi kina, więc tym razem pozostawiam miejsce dla Waszej wyobraźni, opisując festiwal słowami. Minął już tydzień od zakończenia BGM#2. Był więc czas na ochłodzenie (a trzeba było…) i nabranie dystansu. Mam nadzieję, ze dzięki temu ta relacja może tylko zyskać.

logo-1-bgm

PRELUDIUM

Nie miałem możliwości uczestniczenia w BGM#1, gdy po raz pierwszy szaleństwo ogarnęło Zaklęte Rewiry. Tak to już bywa, że poprzednia edycja każdego festiwalu daje pewne wyobrażenie kolejnej. Wedle wstępnych informacji, przecieków, czy w końcu z mojej rozmowy z Magdą i Danielem nabierałem coraz większego przekonania, że ta zasada … nie tyczy się Beer Geek Madness. Impreza z założenia miała być „bardziej” i „więcej”, co w przypadku szaleństwa oznacza, że totalnie nie wiadomo czego się możemy po następnych edycjach spodziewać. Gościnne pojawienie się browaru Alchemist z ich sławnym piwem Heady Topper dopełniło wszystkie inne zapowiadane piwa i atrakcje. To wszystko spowodowało, że warto było się ruszyć na BGM#2 nie tylko z drugiego końca miasta, nie tylko z Warszawy, ale i z Belgii.

Miałem okazję przybyć na miejsce wydarzenia dzień wcześniej. To wtedy pierwszy raz Zaklęte ukazały mi swoje bebechy. Istotnie długie, głębokie, tajemnicze, a co ciekawe tym bardziej, niezgłębione jeszcze do końca. Ta bardzo oryginalna formuła festiwalu Beer Geek Madness jest dodatkowo podkreślana i pogłębiana właśnie przez samo miejsce. Nie jest to stadion, hala widowiskowa czy targowa, nie jest to też ulica czy plac. Jest to kłąb korytarzy, przechodzących jedne w drugie, z różnych poziomów i pięter. Idealna przestrzeń dla wydarzenia o wielu twarzach.

SZALEŃSTWO

Po raz pierwszy udając się na festiwal zdecydował się nie czytać zbyt dużo na jego temat. Miało to swój cel. Beer Geek Madness jako biała karta miał mnie wciągnąć swoją atmosferą bez zbędnego balastu, który mógłby oczekiwane szaleństwo ograniczyć. Pojawiłem się na festiwalu wraz z otwarciem i nie byłem wcale wśród pierwszej fali gości nadciągających na Krakowską 100.

Nie znam ostateczniej liczby uczestników BGM#2, ale zgodnie z zapowiedziami goście rozproszyli się w miarę równomiernie po wszystkich przestrzeniach i pomieszczeniach Zaklętych Rewirów. A każda przestrzeń oferowała coś innego. Posiadacze bród mogli przystrzyc się u profesjonalnego golibrody. Fani tatuaży po uprzednim zadeklarowaniu się mogli uzyskać nowe dzieło na swojej skórze. Miłośnicy mody mogli uzupełnić swoją garderobę czymś oryginalnym i hand-made. Jednym słowem, wielopłaszczyznowy kraft pełną gębą. Smaczkiem, nie do konca zrozumialym dla mnie, było stoisko z makietą kolei. Nie wiem, czy to tematyczne szaleństwo czy piwo…

A madness doprawdy rozlał się wszędzie. Jednym z nich niech będzie koedukacyjna toaleta w kadzi poniemieckiego jeszcze browaru, przypadkowo odkrytej w trakcie prac przygotowawczych ;)

Jednak powodem, dla którego wszyscy tam ściągnęliśmy było piwo. W karcie piwa polskie i amerykańskie. Dwanaście polskich browarów miało przygotować jedno premierowe piwo powiązane z motywem przewodnim, czyli alchemią. Niektóre z nich jak np. Szał Piw popłynęły z tematem całościowo, serwując swoje Mgły Chwaliszewa w oparach dymu o zapachu Citry, na dodatek serwując je w płaszczach nasuwających skojarzenia z Harry Potterem. Co do samych piw… Premierowe piwa rozciągnęły się równomiernie od tych, które mnie osobiście zawiodły po te naprawdę wyśmienite. Nie ukrywam, większość moich głosów w ramach Beer Geek Choice powędrowały do zwycięzcy czyli Wojtka Frączyka (Widawa) za jego Nitro X. Jeszcze raz gratulacje!

Oprócz piwnej gwiazdy, o której za chwilę napiszę i polskich piw można było skosztować trochę amerykańskiej klasyki. Tu mogę tylko tyle napisać, że niektórych piw bardzo szybko zabrakło. A szkoda.

GWIAZDA

Wszyscy na nią czekali. Po wejściu do głównej sali widać było górkę ułożoną z puszek Heady Toppera. Atmosferę podgrzewał fakt, że rzeczone piwo było dostępne dopiero po pewnym czasie od otwarcia festiwalu. Ciekawostką jest, że wszystkie dostepne puszki na BGM#2 były prawie „przemycone” na festiwal. W rozmowie z Jimem Conroyem, piwowarem Alchemist, dowiedziałem się, że browar nie chwalił się miejscowym fanom, że wysyła tyle piwa do Polski. W mniemaniu lokalsów, trudno dostępne dobro regionalne nie może w takiej masie wyjechać gdzieś do Europy…. Tłumaczy to dlaczego skosztowanie Heady Toppera i Focal Bangera w Europie graniczy prawie z cudem.

Przydałoby się napisać również kilka słów odnośnie samych piw. I wiecie co, mam chyba kłopot z etykietką „najlepsze piwo na świecie”. Najpierw przez wiele lat jechałem po Westvleterenie XII, że nie rozumiem dlaczego to piwo właśnie tym statusem jest określane. Teraz tak samo będę miał z Heady Topper. I nie chodzi o fakt samego piwa, ale wlasnie o etykietkę. Nie mam w mojej świadomości stwierdzenia „najlepsze piwo świata” bez dodania „w zależności od czasu/pory roku/pogody/nastroju”. Sam Heady Topper jest piwem wyśmienitym bez dwóch zdań. Choć chyba trochę lepiej wyszedł jeszcze trudniejszy do dostania Focal Banger. Niewątpliwie oba powinny znaleźć się na liście każdego piwosza, jako obowiązkowe do spróbowania przed śmiercią.

AFTER PARTY

Po ogłoszeniu zwycięzcy plebiscytu Beer Geek Choice na dachu rozpoczęło się after party, które zarazem było początkiem …trzeciej edycji Beer Geek Madness. Głównym aktorem BGM#3 będzie niemiecki kraft. Wiem, że dla wielu z Was niemieckie piwo nie kojarzy się bezpośrednio z szaleństwem. Niemniej, nie wszystkie niemieckie browary respektują prawo czystości. Swoją drogą jestem bardzo ciekaw, jakie piwa uwarzą z tej okazji polskie browary…

POSŁOWIE

Beer Geek Madness ciągle jest w stanie rozwoju, co oznacza potrzebę korekt błędów czy niedociągnięć, co ma przecież miejsce w przypadku każdej imprezy masowej. Z całą pewnością jednak jest jednym z najciekawszych, najbardziej oryginalnych piwnych spotkań na świecie. Festiwal może być naszym materiał eksportowym, czymś co bez obawy możemy zaprezentować w całym piwnym świecie. Warto tu jeszcze raz podkreślić wybór miejsca festiwalowego. Nie można zapominać o roli, jaką Zaklęte Rewiry odegrały i odegrają w przypadku kolejnych edycji Beer Geek Madness.

Wielkie ukłony dla Magdy, Daniela i całej ekipy organizującej festiwal. Gratulacje dla browaru Widawa. Wielkie dzięki za każde dobre słowo, którym mnie uraczyliście na festiwalowych korytarzach. Mam nadzieję, do zobaczenia jak najszybciej.

Warszawski Festiwal Piwa – wykład o powodach sukcesu piw belgijskich

Zadałem sobie pytanie – co sprawiło, że belgijskie piwa stały się tak popularne. Kilka możliwych powodów odkryłem przed uczestnikami wykładów na Warszawskim Festiwalu Piwa 2014. Dla tych z Was, którzy nie mogli dotrzeć wrzucam zapis owego zdarzenia.

Gdzie na piwo w Belgii: pubowa komercha

Stolica Belgii nie może mieć przede mną tajemnic. Z takim dumnym hasłem kontynuowałem przeglądaniem brukselskich pubów. Hasło o tyle trudne do sprostania gdyż w Brukseli pubów bez liku, a jednak mieszkańcem stolycy nie jestem. Nie mniej warto próbować. Co z tego wynikło?

belgia pppb

(więcej…)

Gdzie na piwo w Belgii – Nüetnigenough i Poechenellekelder (Bruksela)

Belgia ma wiele do zaoferowania, o czym możecie się przekonać na stronach tego bloga. Niektóre rzeczy odnaleźć łatwiej, do niektórych trzeba się dogrzebać. Wszystkie są jednak warte Waszego czasu.  Dziś w ramach Piwnego Przewodnika po Belgii, kolejne po Moeder Lambic, puby stolicy Belgii.

belgia pppb

(więcej…)

Csak a jó sör czyli tylko dobre piwo

Jeśli jesteś zainteresowany napiciem się craftu z Węgier (i innych części świata) pierwszym wyborem w Budapeszcie do odwiedzenia to ‚Csak a jó sör’.

buda 6

(więcej…)